29 lipca 2006 (sobota)

TAJ MAHAL - Tychy

Paradę wielkich jazzowych gwiazd - mówi Dionizy Piątkowski - do jakich przyzwyczaiła nas seria koncertowa ERA JAZZU w tym roku poszerzona została o bodaj najznamienitszego bluesmana naszych czasów.

Taj Mahal - amerykański weteran tej muzyki zaliczany jest (obok B.B. Kinga i Johna Lee Hookera ) do pierwszej "trójki" twórców jazzu z najwyższej, elitarniej i gwiazdorskiej półki wystąpi na jedynym koncercie w Polsce 29 lipca w ramach Tyskiego Festiwalu Muzycznego im. Ryśka Riedla w Tychach .Ogromne zainteresowanie, jakie towarzyszy temu koncertowi pozwala twierdzić już dzisiaj, że będzie to jeden z najważniejszych koncertów bluesa w historii tej muzyki w naszym kraju"

 

Taj Mahal jest bluesmanem nietypowym. Zanim trafił do muzyki, w Amhurst University studiował rolnictwo a na Uniwersytecie stanowym Massachusetts etno-muzykologię. Czerpiąc z różnych źródeł muzyki afro-amerykańskiej, zdobytą tam wiedzę zawarł na wielu swoich płytach. Swobodnie wykorzystywał melodie i rytmy pozornie odległe od siebie, jak - reggae, cajun, gospel, country, folk górali z okolic Appallachów, calypso, soul, R&B, bluesa a także rdzenną muzykę z Afryki. "...Jestem Afrykanerem - to po pierwsze. Po drugie - czarnym Jamajczykiem, po trzecie zaś - czarnym Amerykaninem" - przyznał Mahal na łamach pisma "Sounds". Dziennikarz z tego miesięcznika - Mark A.Humphrey napisał - "Jest on wytworem wielu różnych kultur i był wykonawcą muzyki świata, długo wcześniej zanim sukces odniósł Paul Simon i ukuto termin "World Music". Cokolwiek by ten termin nie oznaczał Taj Mahal jest właśnie taki "multikolorowy"..." Być może dlatego w środowisku "show-businessu" nazwano go muzycznym kameleonem. Nikt nie mógł przewidzieć na co zwróci uwagę Mahal na swojej następnej płycie. Realizował bowiem bardzo różne projekty - płyty akustyczne i elektryczne, w małych składach instrumentalnych i z big bandami. Czasem były to czyste płyty bluesowe, zdarzały się jednak również albumy stanowiące stylistyczną miksturę. Zawsze jednak dla niego najważniejszy był Blues, zwłaszcza jego akustyczna odmiana. "...Jest wiele odmian muzyki, ale zawsze potrzebujesz kamienia węgielnego, na którym możesz potem budować wszystko. A tym kamieniem jest właśnie akustyczny blues" - powiedział w kwartalniku "Opcje".

 

Zanim jednak na sklepowych półkach pojawiły się pierwsze płyty sygnowane pseudonimem Taj Mahal, on sam - jako Henry Saint Clair Fredericks - zbierał doświadczenie w rodzinnym domu w Nowym Jorku. "...Mój dom był pełen muzyki - wspominał - Mój ojciec miał stare radio "Firestone" z falami krótkimi. Słuchałem Londynu, Rio, Hawany, Kingston, Moskwy, całego świata i ludzi, którzy poprzez muzykę pokazywali swoje dusze..." Dodam, że jego ojciec był jazzowym aranżerem i pianistą, który często występował w miejscowych klubach, pracował także w kilku miejscowych stacjach radiowych. Ale Henry, późniejszy Taj Mahal, nie mieszkał w Nowym Jorku zbyt długo, po rozwodzie rodziców z matką, śpiewaczką gospel z Południowej Karoliny, wyjechał do Springfield w stanie Massachusetts. "...Kiedy byłem dzieckiem wynajęto nauczyciela, który miał mnie nauczyć gry na fortepianie. Po tygodniu mój profesor przyszedł do matki i wskazując mnie palcem powiedział "On nigdy nie będzie muzykiem"..." Na szczęście stało się inaczej. Kiedy Henry miał 15 lat, potrafił grać już nie tylko na pianinie, ale również na gitarze. A potem w szkole muzycznej stopniowo opanowywał grę na coraz to innych instrumentach. I dziś doskonale potrafi grać na ponad dwudziestu instrumentach, w tym: ustnej harmonijce, wibrafonie, basie, mandolinie, banjo, trąbce, dulcymerze i perkusji. Potrafi też śpiewać jak stary bluesman z Delty Mississippi albo z ekspresją przypominającą choćby Joe Cockera.

 

Nim Henry został muzykiem zawodowym i przyjął pseudonim "Taj Mahal", namówiony przez matkę studiował weterynarię, rolnictwo i etno-muzykologię. Od 1964 r. przez dwa lata w klubach Bostonu grał z zespołem The Elektras , po czym przeniósł się na Zachodnie Wybrzeże - do Santa Monica w Kalifornii, gdzie w klubie "Ash Grove" podjął pracę jako nauczyciel gry na ustnej harmonijce. A potem z gitarzystą Rylandem Cooderem w Los Angeles założył elektryczny zespół folk-bluesowy The Rising Sons . "...Byliśmy grupą wielorasową" - wspominał w piśmie "Mojo". W składzie The Rising Sons nazywanej przez miejscowych krytyków "amerykańskimi Stonesami" obok Mahala i Coodera znaleźli się: Ed Cassidy (później perkusista w zespole Spirit ), Kevin Kelley, który występował również z The Byrds , trzeci gitarzysta - Jesse Lee Kincaid oraz basista Gary Marker, który wspominał - "Graliśmy akustyczny folk z elementami bluesa i elektrycznego popu..." Bardzo szybko zespół The Rising Sons stał się atrakcją tak znanych klubów Kalifornii jak "Ciro's", "The Trip" i "Whisky A Go-Go". Wystąpił też w telewizyjnym programie Johnny'ego Carsona "Tonight Show", po czym podpisał kontrakt z firmą Columbia. W lutym 1966 r. na amerykańskim rynku pojawił się pierwszy singiel The Rising Sons z utworem Skipa Jamesa "The Devil's Got My Woman". Nie stał się przebojem, proponowana przez The Rising Sons muzyka, nazwana później przez krytyków country-rockiem, nie była jeszcze popularna. W marcu producentem zespołu został Terry Melcher, syn aktorki Doris Day, znany ze współpracy min. z grupą Steppenwolf oraz organizacji w 1967 r. festiwalu rockowego w Monterey. Zarejestrowane w studiu przez Melchera 20 piosenek, opublikowano jednak w całości dopiero wiele lat później. Pewnie dlatego, że materiał ten był bardzo nierówny wykonawczo i stylistycznie, a najlepszy był, nagrany 21 sierpnia 1967 r., temat Blind Willie'go McTella - "Statesboro Blues", w którym techniką "slide" popisał się gitarzysta Jesse Ed Davis. To właśnie jego gra wpłynęła na przyszłość Duane'a Allmana, który po przesłuchaniu tej wersji tak wspominał w książce Scotta Freemana "Jeźdzcy północy" - "To jest to! - powiedziałem wtedy sobie. A potem z butelką poszedłem do domu, gdzie zamknąłem się na jakieś trzy tygodnie..." Duane'owi wystarczyło tylko tyle czasu, aby doskonale poznać tę technikę gry, a potem skutecznie ją realizować czy to z własną grupą The Allman Brothers Band czy też podczas sławnej sesji "Layla" z Erikiem Claptonem. "...Kiedy dziś słucham tego nagrania" - napisał o Statesboro Blues w wersji The Rising Sons w miesięczniku "Mojo" Geoff Ludden - "mimo upływu lat, wciąż odczuwam te same dreszcze..." A jednak płyta The Rising Sons utonęła w morzu ówczesnych propozycji rynkowych, jak opowiadał Gary Marker - "Dlatego, że nie mieliśmy wtedy ani lidera ani muzycznej wizji..." A jak dodał Mahal - "Praca w studiu zabiła radosną atmosferę wspólnego muzykowania w klubach...". W efekcie skłóceni muzycy przerwali sesję, a Mahal powrócił do niej prawie 30 lat później, niektóre z piosenek miksując na nowo, do innych dogrywając sam nowe ścieżki. Zresztą album, wydany w 1992 r. w wersji analogowej, redakcja miesięcznika brytyjskiego "Record Collector" uznała za "Reedycję roku".

 

Na szczęście dla muzyki bluesowej, tamten wysiłek Mahala i doświadczenie zdobyte w studiu z The Rising Sons nie poszły na marne, przydały się, kiedy w 1967 r. rozpoczął on sesję do solowego debiutanckiego albumu zatytułowanego po prostu "Taj Mahal" - żywiołowego, ale i przepełnionego intymnością zbioru elektrycznego country-bluesa - jak określili płytę autorzy "Encyklopedii Guinnessa". Promując album Mahal grywał wtedy w najróżniejszych miejscach, w sławnej sali "Avalon Ballroom" w San Francisco, w "Hollywood Palladium" a także w "Peyton Palace". "...Pewnego razu - wspominał Mahal w miesięczniku "Mojo" - występowałem w klubie Whisky A Go-Go. Grałem na harmonijce jakąś solówkę z zamkniętymi oczami, kiedy je otworzyłem, zobaczyłem tańczących na parkiecie Micka Jaggera i pozostałych Stonesów , a obok Erica Burdona. Pomyślałem, że to chyba mi się śni - od dawna bowiem chciałem spotkać tych chłopaków i pogadać z nimi. Znałem już wtedy muzyków grupy Canned Heat , oni byli wcześniej w Anglii i opowiadali mi jak wielka i solidna jest tamtejsza scena bluesowa. Oczywiście znałem również Jamesa Marshalla Hendrixa, który stał się sławny dopiero w Anglii. I od dłuższego czasu ciekawiło mnie, dlaczego ci chłopcy, mieszkający tak daleko od Delty Mississippi, ulegli czarowi tej muzyki. Po moim koncercie usiedliśmy więc w kącie, rozmawialiśmy o muzyce i obsypywaliśmy się komplementami. Wtedy też zaoferowałem Mickowi pomoc. "Gdybyś chciał kiedyś coś ze mną zrobić, to jestem gotów" - powiedziałem. 3 miesiące później przysłano mi pocztą bilety na samolot do Anglii, dla mnie, mojego zespołu i dwóch technicznych. Wziąłem ze sobą Jesse'go Eda Davisa, Chucka Blackwella i Gary'ego Gilmore'a i polecieliśmy do Londynu. Na lotnisku Heathrow odebrali nas Stonesi , wtedy też dopiero po raz pierwszy usłyszałem, że mamy wziąć udział w rock'n'rollowym cyrku, który ekipa telewizyjna kręciła w Północnym Londynie..." 11 grudnia 1968 r. Taj Mahal znalazł się w studiu obok grup takich jak Jethro Tull i The Who , super-grupy Dirty Mac , kierowanej przez Johna Lennona, z Erikiem Claptonem, Keithem Richardsem i Mitchem Mitchellem a także obok Marianne Faithfull, Yoko Ono, paru cyrkowców i gospodarzy - czyli zespołu The Rolling Stones . Fani "Stonesów" czekali prawie trzydzieści lat na oficjalną publikację obrazu i dźwięku, zarejestrowanych wtedy, w trakcie "Rock'n'Rollowego Cyrku" w Londynie. Taj Mahal na tej imprezie wykonał "Ain't That A Lot Of Love" (utwór który znaleźć można na płycie Stonesów "Rock And Roll Circus") oraz trzy inne bardzo długo chowane w archiwach: "Corrina", "Checkin' Up On My Baby" i "Leaving Trunk". Zaprzyjaźnił się wtedy z Rockym Dijonem, który grał na congach w "Sympathy For The Devil" oraz z Brianem Jonesem. "...Ceniłem go za to, że R&B brzmienie Chicago przeniósł do muzyki swego zespołu. Spotkałem się wtedy z wieloma innymi ludźmi, którzy grali w Anglii bluesa, a popularyzując go, pomogli i nam -Amerykanom...".

 

Wiele lat później - 31 marca 1995 r. - fani bluesa w Polsce mogli obejrzeć występ Taj Mahala,który na zaproszenie D.Piątkowskiego nieoczekiwanie pojawił się w Poznaniu. Grał i śpiewał ponad godzinę solo, wzbudzając entuzjazm wśród widzów. Zresztą artysta lubi występować w klubach, kiedy czuje bliską więź z widzami i może przedstawić im akustyczne wersje swoich utworów oraz bluesowe standardy. Tak było np. w sali "Modernes" w Bremie 6 października 1993 r., kiedy w czasie koncertu powstała bardzo dobra płyta zatytułowana "An Eveving Of Acoustic Music", nagrana z tubistą - Howardem Johnsonem. O innym z występów Mahala, we Frankfurcie n. Menem w październiku 1994 r., napisał w wychodzącym przed laty w Polsce magazynie "Bluesman" Tadeusz Bogucki - "Tego wieczoru magiczne drgania bluesa przeniosły się ze sceny na publiczność, nad którą Taj Mahal zapanował w sposób absolutny, którą rozkołysał, rozbawił, rozklaskał, roztupał. Jego blues był tak prawdziwy, tak soczysty w tonie, tak czarny, że czułem się jak w nocnym klubie Nowego Jorku, Chicago czy Memphis...".

 

Równolegle do swych występów i działalności studyjnej Taj Mahal tworzył muzykę filmową. Najpierw w 1972 r. - "Sounder", w którym Mahal pojawił się również na ekranie. Później jego muzyka znalazła uznanie twórców innych filmów: "Sounder II", "Scrapple", "Flashing On The Sixties", "Once Upon A Time When We Were Colored", "Phenomenon", "The Mighty Quinn", "The Man Who Broke A Thousand Chains", "Scott Joplin - King Of Ragtime", "Someone Like You", "Brothers" i "Rosewood" (za udział w nim Wynton Marsalis otrzymał nagrodę Pulitzera). Mahal zagrał ponadto w takich obrazach jak "Fire Down Below" i "Blues Brothers 2000", był też narratorem w filmie "Master of The Country Blues", w którym przedstawiał widzom Bukkę White'a, Lightnin' Hopkinsa i Sona House'a. Osobny rozdział w artystycznej karierze Taj Mahala stanowi muzyka dla dzieci (za album "Shake Sugaree" w 1988 r. dostał aż dwie nagrody) oraz tworzona do spektakli telewizyjnych a także do wystawionej w 1991 r. na Broadway'u w Lincoln Center Theater sztuki teatralnej "Mule Bone". Obszerne fragmenty jego muzyki, napisanej do tekstów czarnoskórego poety Langstone'a Hughesa i Zory Neale Hurston, znalazły się na płycie "Mule Bone" nominowanej do nagrody Grammy.

 

Dziś Taj Mahal należy do artystów uznanych przez amerykańskich krytyków, cenionych także przez kolegów z branży, którzy często biorą udział w jego sesjach. I tak na płycie "Like Never Before" gościnnie zagrali: Dr. John, duet Hall & Oates, Paul Barrere z zespołu Little Feat , Jerry Williams, znany ze współpracy min. z Erikiem Claptonem oraz wokalna grupa The Pointer Sisters . "...Nie ma na krążku żadnych elementów, o których istnieniu nie wiedzielibyśmy z poprzednich płyt - napisał w miesięczniku "Brzmienia" Ryszard Gloger - Teraz jednak ten muzyk z całym arsenałem swoich możliwości ułożył to w całość...". Równie pochlebne, co wyrażona wyżej, opinie zebrał inny album Mahala, wydany w 1996 r. "Phantom Blues", który cieszył się sporym zainteresowaniem odbiorców. "...Ta płyta może podobać się nie tylko fanom bluesa i muzyki murzyńskiej, lecz przypadnie do gustu także i tym, którzy chcą pobawić się przy muzyce, których cieszy porządna, ciekawie zaaranżowana i efektownie zagrana muzyka taneczna" - napisał w miesięczniku "Mojo" Tony Russell. "...Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że dawni mistrzowie bluesa grali do tańca. Mój styl zresztą jest pochodną grania Rev. Gary'ego Davisa, Mississippi Johna Hurta i Jesse'go Fullera" - przyznał Mahal w miesięczniku "Guitar Player". Radosne granie i pomoc znakomitych artystów (Bonnie Raitt, Eric Clapton, David Hidalgo z grupy Los Lobos i Mike Campbell, współpracownik Toma Petty'ego) przyczyniły się do tego, że "Phantom Blues" słusznie uchodzi za płytę bardzo dobrą i bardzo stylową. Po nominowanym do "Grammy" w 1995 r. albumie "Dancing The Blues" była to kolejna znakomita płyta, wypełniona nowoczesnym, pełnym życia - bluesem. "...Wielu próbuje dokonać perfekcyjnych nagrań, ale my nie jesteśmy perfekcjonistami, jesteśmy tylko ludźmi, toteż nie wszystko musi nam się udać" - odpowiadał skromnie Taj Mahal. Trzeba przyznać, że Taj Mahal chętnie korzystał z pomocy znanych artystów, chętnie też pomagał nieznanym - to dzięki niemu zwrócono uwagę na Kevina Moore'a, znanego dziś jako Keb' Mo' oraz na Alvina Youngblooda, który w 1984 r. w klubie "Yoshi's" w San Francisco poprzedzał występ Mahala. "...Poza tym jest on bardzo sumienny i koleżeński" - przyznał Robben Ford, znany gitarzysta bluesowy, który wraz z Mahalem wziął udział w realizacji albumu "In From The Storm", hołdu złożonego Hendrixowi. To na tej płycie znalazł się wspaniały temat Jimi'ego "Rainy Day, Dream Away" - utwór o korzeniach bluesowych - jak słusznie zauważył recenzent pisma "Downbeat". Nagrania Mahala trafiły również na inne składanki - hołdy złożone równie wielkim artystom bluesa i rock'n'rolla, jak choćby wydane w 1997: "Rock & Roll Doctor - Lowell George Tribute Album", na której zagrał piosenkę zmarłego przed laty lidera zespołu Little Feat : "Paint It Blue - Songs of The Rolling Stones", oraz "Songs of Janis Joplin. Blues Deep Down".

 

Utwory Mahala znaleźć można nie tylko na jego płytach autorskich lecz również na solowych albumach innych wykonawców, nie tylko zresztą bluesowych, jak choćby na albumie słynnego organisty Jimmy'ego Smitha "Dot Com Blues", gdzie Taj pojawił się obok Etty James, B.B. Kinga i Dr. Johna. Nagrywał z Big Billem Morganfieldem (album "Ramblin' Man"), Ericem Bibbem ("Me To You"), zespołem The Dave Matthews Band , Allanem Thomasem ("Coconut Culture") Michaelem Barretto ("Sometimes I Go") i Joolsem Hollandem, współpracował z wieloma sławami muzyki - oprócz wspomnianych Claptona, Bonnie Raitt, The Rolling Stones i B.B.Kinga, także z Johnem Lee Hookerem, Milesem Davisem, Jimim Hendrixem, Bobem Dylanem, Sheryl Crow, Bobem Marley'em, i The Neville Brothers . W 1968 r. w klubie "Whisky A Go-Go" zagrał z Lowellem Fulsonem i Aaronem T-Bone Walkerem. I chociaż od wielu lat występuje jako solista - Taj Mahal w 1974 r. grał na basie w Great American Music Band , występował też z Intergalactic Soul Messengers oraz International Rhythm Band . Wziął również udział w "Tibetian Freedom Concert", co było efektem współpracy z dwoma muzykami z tamtego rejonu świata (N. Ravikiran i V.M. Bhatt), z którymi w 1995 r. nagrał album "Mumtaz Mahal", łączący muzykę afro-amerykańską i hinduskie ragi. W lutym 1998 r. wraz z Toumani Diabate, mistrzem gry na instrumencie afrykańskim - kora, stanął na czele zespołu, z którym nagrał płytę "Kulanjan". Mahal i Diabate poznali się w 1991 r., kiedy muzyk z Mali przyjechał do USA na swoje pierwsze występy. "...Ta płyta to efekt mojej pierwszej wizyty w Zachodniej Afryce w 1979 roku" - opowiadał Mahal w miesięczniku "Musikexpress" - "Niewiele wtedy wiedziałem o tamtejszej muzyce, ale czułem, że kiedyś ją nagram, choćby dlatego, że Blues i Jazz pochodzą z Afryki. Kora i Ngora są instrumentami afrykańskimi mającymi długoletnią tradycję. Wszystko więc wskazywało na to, że uda się połączyć to co stare i to co nowe...".

 

Przy okazji płyt Mahala, zwracam uwagę na dwa szczególne jego wydawnictwa. Pierwsze to krążek, który ukazał się w 2000 r. -"Best of The Private Years". Na tej składance znalazło się sporo bardzo dobrych nagrań, dokonanych dla frimy Private Music, w tym z Claptonem i Raitt a także przebój singlowy - "Mockingbird" zaśpiewany przez Mahala i Ettę James - "Zwróciłem na nią uwagę wiele lat wcześniej, kiedy miała 13 lat. Już wtedy brzmiała lepiej niż inne starsze od niej śpiewaczki. Pamiętam zresztą jak Janis Joplin opowiadała ile pomysłów "ściąga" od Etty" - opowiadał Mahal.

 

Amerykański artysta, który zaczynał swą karierę w latach 60. jako wykonawca muzyki folkowej, później zaś stał się oryginalnym muzykiem bluesowym. Dlaczego obrał sobie właśnie taki pseudonim, Taj Mahal opowiedział Andrzejowi Dorobkowi i Mariuszowi Szczepańskiemu kilka lat temu w polskim kwartalniku "Opcje" - "Chodzi mi o wyższe, kosmiczne poziomy przekazu i komunikacji międzyludzkiej, np. w sensie transmisji marzeń..."

 

Taj Mahal obchodzi w tym roku 64. urodziny. Urodził się 17 maja 1942 r. w Nowym Jorku. Jak na bluesmana sześćdziesiątka to przyzwoity wiek. Twierdzi się zresztą, że artysta bluesowy jest jak wino - im starszy tym lepszy. Z wiekiem i doświadczeniem wzrasta bowiem umiejętność przekazu muzyki pozornie prostej, składającej się bowiem najczęściej z dwunastu taktów i opierającej na harmonicznej triadzie - dominanta, subdominanta, tonika. W Bluesie, obok melodii, najważniejsza nie jest jednak harmonia i jej skomplikowanie lecz interpretacja, dodanie do tematu czegoś od siebie, czegoś co odbiorcę poruszy dźwiękiem lub pozwoli mu wzruszyć się tekstem, przy użyciu prostego języka opowiadającym o zwykłym życiu. "...Bluesa postrzegam jako sprawę ogólnoludzką, dzięki której możemy się nawzajem odnaleźć i zidentyfikować niezależnie od tego, jak się nazywamy i skąd pochodzimy" - opowiadał w jednym z wywiadów. ( wg. Zdzisław Pająk / Twój Blues )   

 

data:  29 - lipiec - 2006

 

Miasto:  Tychy

Miejsce:  Tyski Festiwal Muzyczny

bilety:  

 

Bilety : www.festiwal.tyski.pl  

 

Źródło: infomusic.pl

 

 

 

 


ostatnia zmiana: 2006-07-06
Komentarze
Polityka Prywatności