Studenci i absolwenci Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego przygotowali pod kierunkiem dr hab. prof. UŚ Katarzyny Grzybczyk poradnik dla wszystkich, którzy chcą publikować zdjęcia, wypowiedzi czy filmiki w przestrzeni internetowej. W prosty sposób, posługując się licznymi praktycznymi przykładami, prawnicy wyjaśniają, jak prowadzić blog, kręcić vlog czy zostać instagramowiczem bez naruszania cudzych praw autorskich.
Książka pt. "Czego nie wolno robić w internecie. Poradnik dla blogerów, vlogerów, gamerów i instagramoiwczów" pod redakcją prof. Katarzyny Grzybczyk ukazała się w 2017 roku nakładem wydawnictwa Diffin.
Pomysł na przygotowanie poradnika dla osób korzystających z internetu zrodził się podczas spotkań członków Koła Naukowego Prawa Własności Intelektualnej UŚ. Studenci, a dziś także absolwenci Wydziału Prawa i Administracji, zainteresowani zagadnieniami związanymi z prawem autorskim, prowadzili warsztaty, konferencje naukowe, a także spotkania z uczniami w wielu szkołach. - Rozmawiając z młodymi ludźmi, słyszeliśmy często, że na rynku brakuje publikacji, które w możliwie jasny sposób odpowiadałyby na pytania, co można, a czego nie należy robić w internecie - mówi mgr Natalia Święch-Czech, współautorka poradnika, absolwentka prawa. - Dlatego podjęliśmy decyzję, że wspólnie przygotujemy taką książkę pod czujnym okiem pani profesor Katarzyny Grzybczyk, opiekunki naszego koła - dodaje.
Autorzy publikacji opracowali poszczególne tematy zgodnie ze swoją specjalizacją. Prawnicy postanowili przede wszystkim rozprawić się z mitami, które panują wśród użytkowników internetu, a dotyczą zagadnień z zakresu ochrony poszczególnych praw własności intelektualnej. - Jedno z takich przekonań dotyczy wykorzystania fragmentów utworów muzycznych. Część uczniów, z którymi rozmawialiśmy, była przekonana, że jeśli udostępni np. trzysekundowy fragment nagrania na swoim blogu lub w opublikowanym filmiku, nie naruszy zapisów prawa autorskiego - opowiada mgr Bartosz Pudo, doktorant z WPiA. - Tymczasem nie ma znaczenia, czy wykorzystamy kilkusekundowy fragment, czy cały utwór - jako główny element naszego dzieła lub jako jego muzyczne tło. Jeśli nie opłaciliśmy licencji na korzystanie z konkretnego utworu w ściśle określonym celu, nie możemy go upublicznić - komentuje.
Jednym z najpopularniejszych działań w sieci jest również udostępnianie linków do różnych materiałów na swoich stronach, blogach czy profilach w serwisach społecznościowych. W tym przypadku podstawą, jak wyjaśnia mgr Łukasz Maryniak, doktorant z WPiA, jest sprawdzenie, czy materiał ten pochodzi z legalnego źródła - Śledziłem z uwagą różne prawne rozstrzygnięcia dotyczące tej kwestii i muszę przyznać, że jest to jedno z bardziej zaskakujących zagadnień. Otóż okazało się, że udostępniając link do filmu lub utworu opublikowanego przez innego użytkownika nielegalnie, także mogę zostać pociągnięty do odpowiedzialności za naruszenie cudzych praw autorskich. To nie jest fikcja, takie rozprawy sądowe się odbywały - komentuje autor artykułu dotyczącego ściągania i publikowania plików w internecie. - Jak jednak mamy każdorazowo, przed kliknięciem, sprawdzać legalność źródła? To jedna z nierozwiązanych zagadek przepisów dotyczących prawa autorskiego w sieci - dodaje.
Czytając poradnik, możemy dowiedzieć się też, dlaczego recenzja produktu czy wpisy na blogu są chronione prawem autorskim i dlaczego memy, pranki oraz przepisy kulinarne takiej ochronie już nie podlegają. O tym, co jest przedmiotem prawa autorskiego, pisze w książce mgr Karolina Rybak, doktorantka WPiA. Z kolei Alicja Przybyło, studentka III roku prawa, wyjaśnia znaczenie noty copyrightowej będącej informacją o zastrzeżeniu praw autorskich. W swym artykule nie tylko pokazuje, jaki jest poprawny zapis noty, lecz również tłumaczy, w jakich warunkach może być wiążąca. - Opracowując ten temat, przejrzałam kilkaset polskich i zagranicznych blogów. Okazało się, że stosowanie słynnego symbolu © jest niezwykle popularne, mało kto jednak wie, że w praktyce nie ma ona większego znaczenia. Odnoszę wrażenie, że chodzi raczej o aspekt psychologiczny - jakby autor wpisów mówił czytelnikowi: Uważaj! Jestem świadomy swoich praw autorskich! Warto wiedzieć, że użycie symbolu nie jest wystarczającym warunkiem zastrzeżenia praw autorskich danej publikacji - wyjaśnia studentka.
Przedmiotem zainteresowań autorów publikacji była także moda. Mgr Maryla Bywalec i mgr Weronika Bednarska, absolwentki WPiA, opracowały tematykę związaną z projektowaniem ubrań. - Większość projektów nie jest chroniona prawem autorskim, tak jak nie są nim objęte pomysły. Znany był jednak przypadek, gdy jeden z projektantów mody, Jeremy Scott, wykorzystał w projekcie sukienki, w której wystąpiła m.in. Katy Perry, zdjęcie graffiti ulicznego artysty o pseudonimie RIME - mówi mgr Maryla Bywalec.Chociaż wspomniane "Vandal Eyes" zostało nielegalnie namalowane na jednym z budynków w Detroit, spełnia warunki definicji utworu w rozumieniu przepisów o prawie autorskim i prawem tym jest chronione. - Sprawa wykorzystania graffiti jako wzoru na sukience znalazła swój finał w sądzie i zakończyła się ugodą - dodaje.
Mgr Żaneta Lerche-Górecka, absolwentka prawa, wyjaśnia natomiast, o co trzeba zadbać, gdy tworzy się własną markę i jakie korzyści płyną z rejestracji znaku towarowego. Jak wyjaśnia współautorka, wiele firm próbuje tworzyć łudząco podobne logotypy do tych, które stały się nieodłącznym symbolem światowych gigantów. Czasem usuwane lub dodawane są drobne elementy, na przykład nowa firma odzieżowa może próbować w swoim logo wykorzystać grafikę pumy szykującej się do skoku, lecz pozbawionej ogona. Taki znak towarowy nie może zostać zarejestrowany, gdyż swoim wyglądem przypomina logo marki Puma. - Rozpoznając marki, kierujemy się ogólnym, wizualnym wrażeniem. Możemy to zresztą łatwo sprawdzić. Zachęcam każdego, aby spróbował z pamięci narysować np. logo firmy Apple Inc. Kto z nas pamięta wszystkie szczegóły tak dobrze przecież znanego znaku? Z której strony jabłko jest nadgryzione, czy ma dorysowany ogonek albo listek, jaki jest kolor owocu… Dlatego właśnie nowe znaki towarowe nie mogą być łudząco podobne do tych, które już zostały zarejestrowane - tłumaczy mgr Żaneta Lerche-Górecka.
Paweł Jasiński, student V roku prawa na WPiA tłumaczy z kolei, czym są utwory zależne, na ile możemy sobie pozwolić, opracowując cudzy utwór i jaka jest różnica między nielegalnym kopiowaniem, a cytowaniem, parodiowaniem czy karykaturowaniem dzieł objętych ochroną prawa autorskiego. Prof. Katarzyna Grzybczyk wyjaśnia natomiast, kogo zgodnie z prawem autorskim można nazwać twórcą i radzi, co należy zrobić w sytuacjach, gdy naruszyliśmy cudze prawa w internecie, bądź gdy ktoś nielegalnie wykorzystał nasze dzieło. - Podajemy wprawdzie wiele przykładów działań naruszających cudze prawa autorskie. Wystarczy jednak podstawowa wiedza w tym zakresie, by uniknąć kolizji z prawem, co również staraliśmy się pokazać w poradniku. Wbrew pozorom więcej nam w internecie wolno robić, niż nie wolno - podsumowuje redaktor naukowa publikacji.